JUSTIN
Zawsze na jej widok moje serce biło
sto razy szybciej i nie miałem na to wpływu. Kochałem ją kiedyś, a może łączył
nas tylko seks? Nie wiem naprawdę, musicie mi uwierzyć. Jednak ten romans
zaczął się i skończył tak samo – szybko, gwałtownie. A ja pragnąłem więcej,
szalałem na jej punkcie, jednak Pauline mnie odrzuciła, co jeszcze bardziej
mnie podniecało. Taka natura chłopców, zawsze chcą tego czego nie mogą,
przekonałem się o tym dużo później.
- Cześć. – powiedziała, szczerze
zaskoczona moim widokiem. Ja pewnie wyglądałem podobnie.
Minął rok zanim zacząłem się
spotykać z Julie po Pauline. Nie mogłem jej przeboleć, czasami jak spotykałem
ją na korytarzu miałem wrażenie że moje serce bije tak szybko, że zaraz
wyskoczy z piersi. Nawet gdy byłem z Julie, ona wciąż siedziała mi w głowie.
Próbowałem wszystkiego aby się jej pozbyć, jednak Pauline zawsze będzie przy
mnie.
Muszę
się z tym wreszcie pogodzić, tylko jak? Zwłaszcza, jak teraz stoi przede mną w
samych czarnych, idealnie opinających się na jej zgrabnych nogach legginsach oraz
zwykłej koszulce, która była na nią przydługa, ale wyglądała w niej bardzo
seksownie. Zwłaszcza kiedy jeszcze włosy przerzuciła przez jedno ramię i bawiła
się jednym kosmykiem.
Błagam
dziewczyno przestań, bo doprowadzasz mnie do szaleństwa! – krzyczałem wewnątrz,
lecz na zewnątrz tylko przegryzłem nieświadomie wargę.
-
Hej. – odpowiedziałem, starając się być wyluzowanym. – Nie wiedziałem, że masz
młodszą siostrę.
-
Ja również nie wiedziałam o twojej. – odparła. – Wejdziecie?
-
Jazmyn chętnie, ja muszę się zbierać. – byle jak najszybciej, zanim zrobię coś
głupiego, czego będę żałował. Zawsze w towarzystwie czarnulki robiłem rzeczy,
których w życiu przy kimś innym bym nie zrobił.
-
Dlaczego? Zostań na chwilę. – zatrzepotała rzęsami, po czym uśmiechnęła się
szeroko. Wiedziała, że ten uśmiech działa na mnie jak nic innego.
-
No dobra, może na chwilę zostanę. – zgodziłem się.
„Co
ty odpierdzielasz?!” – zganiłem sam siebie w myślach.
Jazmyn
wyminęła Pauline, po czym pobiegła do reszty małych dziewczynek. Ja natomiast
usiadłem na wysokim taborecie przy stole. Dziewczyna wyjęła piwo z lodówki, po
czym postawiła jedno przede mną.
-
O nie, ja nie piję. – zaprzeczyłem od razu.
-
Dlaczego? – przyjrzała mi się wnikliwie.
-
Przyjechałem samochodem. – wzruszyłem ramionami.
-
Oh, no rozumiem. To sama wypiję. – otworzyła puszkę, po czym upiła łyk i
oblizała wargi. Sam miałem ochotę to zrobić, na jej wargach. – Co tam u ciebie?
-
Jakoś leci. Wiesz, ostatni rok liceum, dziwne uczucie. A u ciebie?
-
Rozstałam się z Bradem. – nie chciałem tego, naprawdę nie chciałem, ale gdzieś
tam pojawiła się iskierka radości.
-
Przykro mi.
-
E tam, mi wcale nie. Był nudny. Nie to co ty… - spojrzała na mnie
uwodzicielsko, po czym przybliżyła się niebezpiecznie blisko. – Naprawdę było
mi z tobą dobrze. Bardzo dobrze. – zniżyła się do szeptu, który w jej wykonaniu
brzmiał naprawdę seksownie, niczym zaproszenie aby się kochać. Czułem oddech
Pauline na swoich ustach, przybliżyłem się o milimetr, a nasze usta były bardzo,
bardzo blisko siebie. – Tęsknię za tobą. Czuję się taka samotna w swoim łóżku.
– przejechała palcem po moich wargach, doprowadzając mnie do szaleństwa. –
Jeśli.. jeśli tylko jesteś sam, zawsze możesz do mnie wpaść. – nachyliła się
aby mnie pocałować, jednak ja odsunąłem się na bezpieczną odległość.
Puff,
cała atmosfera znikła. Julie. Nie mogę jej tego zrobić. Pauline to przeszłość,
muszę się ogarnąć.
-
Na mnie już pora. – wstałem i zacząłem iść ku wyjściu.
-
Ale Justin, zaczekaj! – Pauline nadal była w szoku. Złapała mnie za rękę, więc
odwróciłem się a czarnulka niemal rzuciła się na mnie. Pocałowała zachłannie
moje wargi, a chłodne dłonie wsunęła pod moją koszulkę i zaczęła nimi jeździć w
górę i w dół. Nie ukrywam, podobało mi się, nawet bardzo, jednak musiałem
przestać.
- Zostaw. Zapomnij o tym. – mruknąłem, po czym
wybiegłem na zewnątrz. Szybko wsiadłem w samochód, byłem cały rozpalony.
Odjechałem z piskiem opon, zostawiając za plecami niebieski dom Julesów. Nadal
czułem ręce Pauline na swoim torsie, za nic nie mogłem pozbyć się tego
cudownego uczucia, adrenaliny.
-
Idiota, ogarnij się. – warknąłem, uderzając w kierownicę. Wziąłem głęboki wdech
i wydech, aby być spokojniejszy. Jednak to na nic się zdało. Wyciągnąłem
telefon z kieszeni, kiedy zatrzymałem się na pierwszym lepszym przystanku. –
David?
-
Co jest? – brzmiał odrobinę sennie.
-
No nie mów, że ty jeszcze śpisz?
-
No tak jakby, sam rozumiesz… - mruknął.
-
Alice? To wy jesteście razem, czy nie? Bo już nie bardzo was rozumiem. –
wywróciłem oczami.
-
Dobra, dobra, co chcesz? – zmienił szybko temat.
-
Zbieraj tyłek i przyjeżdżaj do parku.
-
Po cholerę?
-
David! – krzyknąłem do słuchawki, żeby go trochę rozbudzić, po czym się
rozłączyłem, Wiedziałem, że przyjedzie, bo mimo iż był niewyspany to jednak
nigdy mnie nie zawiódł… jeszcze.
Siedziałem
tak sam w samochodzie jak idiota i słuchałem radia, oczekując aż ten kretyn
przywiezie swoje dupsko. Wybijałem rytm palcami o kierownicę, nucąc pod nosem
chyba Pitbulla, ale nie byłem do końca pewny. Tak dawno nie słuchałem radia,
lecz po głosie poznaję, że to jednak on jest.
-
NO SIEMA! – wrzasnąłem, odruchowo wzdrygając się, kiedy David stanął tuż przy
odchylonej szybie mojej cytrynki, szczerząc zęby. Tak nazywałem citroena,
którego ojciec mi kupił, w sumie David go tak nazwał a ja tylko powtarzam,
niemniej jednak – cytrynka.
-
CO JEST Z TOBĄ NIE TAK, CZŁOWIEKU?! – wydarłem się na niego lekko przestraszony
tym naskokiem. Nie spodziewałem się go tak szybko.
-
No co, przecież chciałeś żebym przyjechał. – wzruszył ramionami.
-
Tak, ale nie żebyś mnie kurwa straszył.
-
Co jest tak pilne, że chciałeś się spotkać? – spytał
-
Pauline.. Ja chyba… - nie wiedziałem jak zebrać słowa do kupy.
-
No ja pierdole, chyba żartujesz?! – spojrzał w lewo, więc podążyłem za jego
wzrokiem i zauważyłem blondynkę ze sklepu, którą poznałem dzisiejszego ranka,
chciałem jej pomachać, kiedy David przeklął i wsiadł do samochodu.
-
Znasz tą dziewczynę? – starałem się ukryć nadmierną ciekawość, ale i tak
chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie. – No co ?
-
Nie nic. Dzisiaj się wprowadziła do tego domu obok nas, wiesz.
-
Tam gdzie mieszkała Suzanne? – David od razu parsknął śmiechem, kręcąc głową.
-
Ty to wszystkie laski znasz w tym mieście.
-
No tak bywa. – wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu. – Więc jak ma na imię?
-
Car…oline? Nie pamiętam. Zdawało mi się, że masz dziewczynę. – uniósł pytająco
brew. – Poza tym, tamta nie jest w twoim typie.
-
No nie jest, ale lubi FOB, więc…
-
I wszystko jasne. – zarechotał jak głupi. – Wydaje się być nudna. – wzruszył
ramionami.
-
O Alice mówiłeś to samo. – tym razem to ja się śmiałem. – Chicha woda brzegi
rwie, czyż nie ?
-
Zamknij się. – warknął, ale po oczach widziałem, że żartował. – Co z tą
Pauline?
-
Zawiozłem młodą na przyjęcie urodzinowe jakiejś tam jej koleżanki, zgadnij kto
otworzył mi drzwi. – skinął głową na znak, że rozumie, więc kontynuowałem. –
David ja chyba dalej coś do niej czuję. No cholera! Niby już odeszło „to coś” a
jednak dalej jest.
-
Kurwa współczuję Julie, że ma takiego kretyna za chłopaka.
-
Dzięki, zawsze umiesz mnie wesprzeć. – wywróciłem oczami, wzdychając przy tym
ciężko. – No i co ja mam teraz zrobić?
-
Powiem ci co. Pojedziesz teraz do SWOJEJ DZIEWCZYNY i zabierzesz ją gdzieś, na
lody, na spacer, gdziekolwiek. Zapomnisz o jakiejś tam Pauline, która jest
twoją PRZESZŁOŚCIĄ zaś Julie jest twoją TERAŹNIEJSZOŚCIĄ. Nie spieprz tego, bo
wiesz, że będziesz miał do czynienia z Jordanem.
-
Ehh, pewnie masz rację, ale to tak mnie do niej ciągnie. Nie wiem dlaczego. –
jęknąłem, byłem naprawdę rozdarty. – Zresztą z Julie jestem umówiony na
wieczór, idziemy sprawdzić ten nowy klub „Dark Night” chyba tak się nazywa.
-
Ej! Mi nic o tym nie wspominałeś!
-
Bo to nie ciebie zabieram jełopie. A teraz wypad z cytrynki, jadę do Julie.
-
Słusznie, ale mógłbyś mnie podrzucić do domu. Nie na darmo chyba biegłem jak
ostatni idiota.
-
Dobra, dobra. Tylko zapnij pasy, nie chce znowu za ciebie płacić.- westchnąłem.
-
Za mnie? Ty też nie miałeś przypiętych. – przypomniał mi.
-
Jak chcesz, żebym cię podwiózł to weź się zamknij.
-
Tylko błagam, nie puszczaj tej swojej wieśniackiej muzyki. – jęknął. Posłałem
mu cwany uśmiech, po czym nacisnąłem „on” w radio. – O niee…
-
Oo tak! – za każdym razem jak jechałem za kierownicą puszczałem Davidowi Fall Out
Boy, żeby w końcu się do nich przekonał, lecz on nadal trwał w swoim
przekonaniu „że to nie jego typ muzyki”. Sam nie jest lepszy, gdyż słucha tylko
tego co leci w radio. – WE AAARE WILD! WE ARE LIKE YOUNG VOLCANOES! – zadarłem się
mu do ucha.
-
DUPEK!
Skomentowałem
to wystawieniem mu języka. Dalej jechałem nucąc pod nosem, nie przejmując się
jakąś tam Pauline. Wysadziłem Davida pod jego domem, na chwilę zatrzymałem
wzrok na domu obok, gdzie ponoć właśnie zamieszkała Caroline. Na ganku, a
konkretniej na schodach prowadzących do głównych drzwi wejściowych siedział
mężczyzna w średnim wieku z białym kubkiem w ręku. Wystawił twarz do słońca,
jakby chciał się opalać. Pewnie to był jej ojciec.
Potrząsnąłem
głową, czując na sobie wzrok Davida, po czym odjechałem ku domowi Julie. Nie
mogłem się doczekać, aż ją zobaczę i jej uśmiech. Zawsze mięknąłem na widok
mojej dziewczyny. Byłem dumny z tego, że mogę Julie tak nazywać – moja dziewczyna.
Dojechałem
na miejsce po zaledwie dziesięciu minutach, ku mojemu zdziwieniu nie było
żadnych korków o tej porze. Zazwyczaj większość wtenczas wracała z pracy na
godzinną przerwę na obiad a później wracała do wcześniejszych zajęć, aby wrócić
wieczorem. Co prawda Valance nie było dużym miastem, a mimo to chyba
najbardziej zakorkowanym miastem w stanie Illions.
-
Cześć stary. – drzwi otworzył mi Jordan, jak zwykle przybiliśmy żółwika, po
czym wszedłem głębiej do środka. - Młoda jest u siebie w pokoju.
-
Jak zwykle. – ruszyłem schodami w górę.
Kiedy
byłem tuż przy drzwiach, które były lekko uchylone zobaczyłem ją, jak leży na
łóżku w samej krótkiej koszulce i bokserkach. Uśmiech sam nasunął mi się na
usta, widząc jej gołe nogi.
-
I'm in love with you and all these little thiiiings
! – wyła, kompletnie wypadając z rytmu i przeciągając strunę. Nie miała dobrego
głosu, ale to nie przeszkadzało jej w śpiewaniu na cały głos ulubionej piosenki
tego One Direction. Uwielbiałem to w niej, że nie wstydziła się niczego, była
po prostu zwariowana.
Zacząłem klaskać, jak tylko piosenka dobiegła końca. Julie wystraszona
odwróciła się gwałtownie, a na jej policzkach wstąpiły małe rumieńce. Kiedy
mnie ujrzała, wytrzeszczyła z początku oczy, nie mogąc uwierzyć, że widzi swojego
chłopaka, lecz potem gdy zauważyła mój uśmieszek to…
- J U S T I N !! – zanim się zorientowałem rzuciła się na
mnie, a razem upadliśmy na podłogę.
- Nie wiedziałem, że tak pięknie śpiewasz. – nie mogłem
powstrzymać chichotu przez co dostałem od niej poduszką prosto w twarz. – Bis!
Bis! Bis!
- Ah? Tak ci się podobało? – uśmiechnęła się podstępnie,
wiedziałem, że coś się za tym kryje. Wymyśliła coś i to z pewnością nie będzie
zbyt przyjemne. – Bardzo mnie to cieszy. Więc po co jesteś tak wcześnie?
Myślałam, że idziemy wieczorem do tego nowego klubu…
- Zmiana planów. – odparłem. – No już, możesz odetchnąć z
ulgą.
- Już myślałam, że to był tylko jakiś żart. – wyszczerzyła szeroko
zęby. – To gdzie idziemy?
- Może coś zjeść? Daję ci wybór, wybieraj jaką chcesz
restaurację. – chciałem się odwdzięczyć za to nabijanie się z śpiewania, bo
widziałem, że trochę było jej głupio.
- Świetnie! Co powiesz na „Restauracja u Paula”?
- Ale to po drugiej stronie miasta!
- A-a! Dałeś mi wybór, poza tym… To moja ulubiona
restauracja. – zrobiła te swoje słodkie oczy, przybliżając się do mnie.
- No dobra, dobra. Ubieraj się. – pośpieszyłem ją.
- A nie mogę iść tak? – spytała niby niewinnie, ale widziałem
ten cwaniacki uśmiech, więc tylko potrząsnąłem głową.
- Nigdy. – kiedy odwróciła się, klepnąłem ją lekko w tyłek
żeby się pośpieszyła, na co zareagowała seksownym mruknięciem. – No już
skarbie, ja zaczekam.
- Nie idź nigdzie! – chwyciła mnie za rękę, nie miałem nic
przeciwko.
Oparty o ścianę obserwowałem jak Julie ściąga koszulkę i w
samej bieliźnie paraduje po pokoju. Otworzyła szafę, aby poszukać czegoś do
ubrania. Prowokacyjnie schyliła się, wypinając tyłek i zaczęła grzebać po
półkach, aż nareszcie wyciągnęła krótką, różową spódnicę.
- Może być? – przyłożyła ubranie do bioder, podchodząc na
tyle blisko, że nie mogłem się na niczym innym skupić niż na piersiach Julie.
- Jasne. – odparłem z ociąganiem.
- To świetnie. – oblizała wargi, po czym wróciła do szafy
kręcąc tyłkiem.
- Co wy robicie? – Jordan wpadł do środka jak burza.
- Nic. – mruknęła zawstydzona Julie, po czym szybko włożyła
na siebie ciuchy. – Idziemy? – skinęła na mnie, a ja posłusznie podreptałem za
nią.
- Ja prowadzę. Moogę? – cmoknęła mnie w usta.
- Musisz się bardziej postarać. – chwyciła mnie za policzki i
pocałowała namiętnie. – Okej, tylko błagam cię, nie zniszcz mi samochodu.
- Obiecuję!
Szybko pożałowałem tego, że oddałem jej samochód. Oj bardzo
szybko.
- Pamiętasz, że mówiłeś mi kiedyś, cytuję: „Ten kto jedzie ma
prawo do puszczania własnej muzyki”.
- O nie. – jęknąłem, dobrze wiedziałem, co się za chwilę
wydarzy.
- O tak! Dostaniesz swój bis, skarbie. – ucieszona jak nie
wiem, podłączyła swój telefon do głośników w samochodzie i puściła 1D.
Śpiewała przez CAŁĄ drogę. A na nasze nieszczęście staliśmy
pół godziny w korkach. Waliłem głową w okno, a Julie tylko się ze mnie śmiała,
ale nie ma tak dobrze, ja się odegram, już ona będzie błagać o litość.
- Mam nadzieję, że ci się podobało. – uśmiechnęła się jak
gdyby nigdy nic, kiedy dojechaliśmy na miejsce.
- BARDZO!
- Jak chcesz to mog…
- NIE! – od razu zaprzeczyłem, zanim zdążyła skończyć zdanie.
Jak na dzisiaj miałem dosyć śpiewania. – Po prostu chodźmy do tej restauracji.
Weszliśmy do środka, po krótkim szukaniu miejsca, znaleźliśmy
kącik dla siebie pomiędzy oknem a ladą. Kiedy usiadłem, a Julie coś zaczęła
trajkotać, jednak nie mogłem się na niczym innym skupić niż na tym, że w
stoliku naprzeciwko siedział mężczyzna którego widziałem obok domu Davida, a
razem z nim była Caroline. Śmiała się, coś mówiła.
- Ale Greg!
Greg?
G R E G ?
Od autorki: Ja wiem, że na razie nic się nie dzieje takiego, ale wytrzymajcie. To są pierwsze rozdziały, poza tym, to jest bardzo potrzebne, zobaczycie potem dlaczego. Udostępniam teraz rozdział, ponieważ jadę na tydzień nad morze z rodzicami ( yay -.- ). Zaczerpnę inspiracji, może coś popiszę i wrócę z nowymi rozdziałami. Trzymajcie się skarby ;*