czwartek, 19 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 2

CARTER

            Każdy z nas ma swoją historię, wszyscy przeszli swoje, nie ma nikogo, kogo by życie nie pożałowało. Za mną zamknięty rozdział, a otwarty kolejny, oczekujący napisania go. Już się za niego zabieram.
            Dotarliśmy z wujem pod nasz nowy dom. Przeprowadziliśmy się do Valance tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, wprost idealnie dla szesnastoletniej dziewczyny bez przeszłości z niewiadomą przyszłością. Naprawdę cieszyłam się na tą przeprowadzkę, chciałam zacząć od zera, z dala od wścibskich, ciekawskich spojrzeń innych ludzi, plotkujących o mnie. Nienawidziłam być w centrum uwagi.
- Carter wyjdziesz, czy będziesz tak siedzieć w nieskończoność? – z zamyśleń wyrwał mnie głos wujka Grega.
- Już, już. – pośpiesznie zarzuciłam podręczny bagaż na ramię i otworzyłam drzwiczki.
Przede mną stał niewielki, biały domek z czarnym dachem. Wyglądał tak.. tak.. tak typowo amerykańsko. Mogłabym się do tego przyzwyczaić, do pięknego ogródka otaczającego dom oraz werandy z drewnianą huśtawką, zawieszoną na metalowych łańcuchach. Podekscytowana chciałam jak najszybciej wejść do środka, rozpakować się i żyć. Byłam pełna nadziei na lepsze życie, na lepszy start. Już nie mogłam się doczekać aby iść do szkoły, poznać nowych ludzi, obudzić w sobie nową pasję.
            - Dziękuję! – pisnęłam tuląc Grega.
            - Jeszcze nawet nie weszłaś. – zaśmiał się, kręcąc głową.
            - Wiem, ale już dziękuję za to, że w ogóle chciałeś się przeprowadzić dla mnie. W końcu miałeś tam pracę, znajomych... – zawahałam się.
            - Szczerze to nie żałuję tej decyzji. Nigdy nie lubiłem tej naszej sąsiadki, ludzie w pracy również nie byli zbytnio mili. Tak jak ty, mam nadzieję na nowy początek. – trącił mnie lekko ramieniem.
            - No! To bardzo dobrze. – westchnęłam z ulgą, czułam jakby wielki kamień spadł mi z serca. – A więc, czas się rozpakować, no nie?
            - Możesz zacząć, ja na chwilę odpocznę i popatrzę sobie.
            - Greg! – walnęłam go w ramię.
            Tak, to prawda. Nazywałam wujka po imieniu, nie wiem kiedy to się zaczęło, ale tak było po prostu od zawsze. Greg czuł się zbyt młody na to, aby nazywać go wujkiem. Możliwe, że na początku było mi dziwnie, ale z czasem do tego przywykłam. Jak to mówią, człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić.
-Carter! – zironizował mój ton. – Dobra, masz klucze i biegnij. – podał mi pęk kluczy, na co przystałam z niemałą ochotą.
Przeskakiwałam różne pudła porozstawiane po drodze, o jedno nawet się potknęłam, ale to nie przeszkadzało mi w dotarciu do celu. Otworzyłam drzwi po minucie, gdyż miałam problem z wybraniem właściwego klucza. Kiedy nareszcie udało mi się wejść do środka, oniemiałam.
Dom, jak dom. Niby zwyczajny, z początku był pusty, ale gdy wyobraziłam sobie wszystkie te rzeczy, które mieliśmy w Detroit tutaj, od razu zrobiło mi się lepiej na sercu. Naprawdę Greg wybrał właściwe miejsce na nasze nowe życie.
Ja wiem, ciągle powtarzam nowe życie, nowy start itd ale naprawdę się z tego cieszę. Byłam bardzo podekscytowana tym, a ostatnio brakowało mi czegoś, z czego mogłabym czerpać satysfakcję, gdyż miałam wypadek samochodowy. Na wskutek tego uderzenia głową o asfalt straciłam bezpowrotnie całą moją pamięć. Nie pamiętałam rodziców, przyjaciół, szkoły, nic. Kompletnie nic. Lekarze powiedzieli mi, że bardzo prawdopodobne jest to, iż nigdy nie przypomnę sobie tych wspomnień. Gdy zobaczyłam Grega, mimo iż go nie pamiętałam, to jednak czułam, że jest między nami pewna więź i mogę mu zaufać.
Minęły dwa tygodnie zanim mogłam wrócić do szkoły, skończyć ją i pójść po świadectwo. Ludzie traktowali mnie dziwnie, jakbym była kimś innym, kimś dziwacznym. Nikt nie chciał ze mną normalnie rozmawiać, ale wiedziałam, że mówili o mnie, np gdy wchodziłam do klasy i wszyscy milkli, to już był dla mnie jakiś znak. Może myśleli, że tego nie zauważam, nie widzę, ale ja widziałam bardzo dokładnie. Dlatego męczyłam Grega przeprowadzką, aż się zgodził.
- Podoba się? – spytał, stojąc tuż za moimi plecami.
- Oh! I to jeszcze jak. – odpowiedziałam zachwycona.
- Idź po pudła, czas się rozpakować. – polecił mi, na co zareagowałam jękiem. Nie lubiłam niczego rozpakowywać, układać jeśli nie było przy tym zabawy.
- W którym pudle jest wieża stereo?
- Spokojnie, to będzie na końcu.
- Ale Greg! – jęknęłam. – To będzie takie nudne to rozpakowywanie się. A może radio chociaż podłączę?
- Dobrze, radio może być. Postaw je w salonie, ale niezbyt głośno, żebyśmy już w pierwszy dzień nie zrazili do siebie sąsiadów, okej?
- Okej. – przytaknęłam, chociaż tak naprawdę nie słuchałam do końca uważnie, gdyż moje myśli wiodły ku pudle ze sprzętem.
Zanim odszukałam właściwego pudła minęło z pięć minut, kiedy już miałam się poddać, zauważyłam wielki napis SPRZĘT na kartonie tuż w zasięgu mojego oka. No tak, najciemniej jest pod latarnią. Wyciągnęłam radio, po czym wciągnęłam go do kuchni. Postawiłam na blacie kuchennym i podłączyłam do prądu.
            -Ścisz to! – krzyknął Greg, kiedy włączyłam muzykę na full, jednak dla mnie było średnio-głośno, ale na wszelki wypadek schowałam sprzęt pod stół, żeby wujek się nie skapnął.
            Nucąc pod nosem piosenkę, która akurat leciała zaczęłam nosić pudła.
            -Carter! – nadal go ignorowałam, rozpakowując karton z książkami, filmami itd, aż w końcu nie wytrzymał i zbiegł po schodach. – CA-RTE-R! – próbował przekrzyczeć radio. – GDZIE TO USTROJSTWO?
            -Oj Greg, wyluzuj! – jęknęłam, on zawsze musiał psuć zabawę. Podeszłam do radia i dla świętego spokoju je ściszyłam tak, że słyszałam jedynie melodię. – Zadowolony?
            -Tak, póki jeszcze się na nas nie skarżą. – odpowiedział. – Skończyłaś już?
            Wtem naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Spoglądnęliśmy na siebie zdziwieni, nie spodziewaliśmy się nikogo. Greg pokiwał głową z miną A nie mówiłem?, po czym podszedł do drzwi i je otworzył.
            W progu stanęła wysoka kobieta, ubrana w białe rybaczki idealnie opinające się na jej szczupłych nogach, zaś górną część stanowiła luźna koszulka na ramiączkach w kolorowe kwiaty. Włosy miała upięte w kok, lecz kilka kosmyków opadało jej na twarz. Obok kobiety stał chłopak, prawdopodobnie starszy ode mnie o parę lat. Kruczoczarne włosy, piwne oczy stanowiły kompletne odzwierciedlenie jego bladej jak porcelana twarzy. Wzrok miał znudzony, wędrował wszędzie, jakby nie mógł skupić się na jednej rzeczy, aż zatrzymał się przez parę sekund na mnie.
            -Dzień dobry. – przywitał się Greg. – Przepraszamy za tą muzykę, już ściszyliśmy.
            - Oh nic nie szkodzi, naprawdę. – kobieta uśmiechnęła się szeroko i machnęła ręką. – Przyszliśmy się przywitać z nowymi sąsiadami. Niestety mój mąż jest tymczasowo niedysponowany, więc przybyliśmy jako delegacja. – spojrzałam tryumfalnie na wujka, jakby chcąc mu przekazać w myślach A nie mówiłam?.
            - Bardzo nam miło. Nazywam się Greg Evans, a to moja siostrzenica Carter Evans, właśnie przyjechaliśmy z Chicago. – uścisnęli sobie ręce.
            - Miło mi. – mruknęłam nieśmiało i również wyciągnęłam dłoń ku kobiecie.
            - Ja nazywam się Amber Clark, a to mój syn David. – widać było, że chłopak raczej nie chciał być w tym miejscu, ale przyszedł pod przymusem matki. Podszedł bliżej i z dystansem przywitał się ze mną i z Gregiem.
            - Może wejdziecie na chwilkę? Wprawdzie nie rozpakowaliśmy się jeszcze całkowicie, ale kuchnia jest już uporządkowana. – zaproponował wujek.
            - Nie, nie, nie trzeba, ale chętnie wam pomożemy się rozpakować, prawda David? – spojrzała na syna wyczekująco. Ten mruknął coś pod nosem niezrozumiale, ale widząc surowe spojrzenie Amber podniósł głowę i rzekł:
            - Pewnie. – chociaż brzmiał niezbyt przekonywująco.
            - To nie będzie potrzebne, dajemy sobie razem radę we dwójkę, ale mam pytanie. Czy jest tu gdzieś blisko supermarket?
            - Oh, naturalnie. Trzeba iść cały czas prosto, a następnie skręcić w lewo i po prawej stronie już będzie. – kobieta uśmiechnęła się promiennie. – W razie czego, proszę jeszcze śmiało do nas dzwonić i pytać. – zaczęli się wycofywać w stronę swojego domu.
            - Dziękujemy. – odpowiedział za nas dwoje, Greg, po czym zamknął za nimi drzwi. – Znacznie milsi tu ludzie niż w Chciago. – stwierdził. – Pójdziesz potem do tego sklepu.
            - Gdzie? – zmarszczyłam brwi.
            - Do sklepu. – powtórzył.
            - Aa no tak. – westchnęłam.
            - Carter, wszystko w porządku? Słuch ci się bardziej pogorszył? – zatroskany spojrzał na mnie.
            Od urodzenia niedosłyszałam, ale dopiero w wieku 12 lat zaczęłam uczęszczać do laryngologa na badania, co miesiąc to samo. Siadałam w specjalnym pomieszczeniu, zakładałam słuchawki, a laryngolog puszczał mi jakieś dźwięki, a ja musiałam wskazać w którym uchu. Męczyło mnie to, jednakże nie miałam wyjścia, musiałam sprawdzać, czy mi się czasem nie pogarsza.
            - Nie, nie. Jest okej. – pokiwałam głową. – To co, rozpakowujemy się dalej?
            I tak zrobiliśmy. Minęły około dwie godziny, aż w końcu rozpakowaliśmy wszystko co się dało. Opadłam zmęczona na kanapę i jedyne o czym marzyłam to zasnąć, a obudzić się następnego dnia, ale wiedziałam, że musiałam iść jeszcze do sklepu jak prosił Greg, który dosiadł się do mnie.
            - Jestem wykończony. – westchnął. – Jeszcze tylko podłączę telewizor i resztę tego sprzętu i to będzie wszystko. Carter, pójdziesz do sklepu? Błagam cię, bo umieram z głodu. – jęknął.
            - Jasne. Ja też jestem strasznie głodna, ale daj kasę, bo ja drobnych nie mam. – uśmiechnęłam się szeroko, co przeważnie działało na Grega. Teraz również, gdyż wywrócił oczami, wzdychając przy tym ciężko, ale wyjął portfel i dał mi pieniądze. – Dzięki! Co ci kupić?
            - Wodę, jakiś makaron, a nie wiem, co chcesz byleby..
            - Byleby to ja zrobiła. – dokończyłam za niego.
            - Dokładnie! Zmykaj. – cmoknął, po czym zabrał się za rozpakowywanie ostatniego pudła.
            Ja natomiast ubrałam czarne, zniszczone trampki oraz narzuciłam fioletowy sweter. Stanęłam przed lustrem i automatycznie się skrzywiłam. Na początku zwracałam zawsze uwagę na moje nogi, ohydne, grube, tłuste nogi, płakać mi się chciało na ich widok. Następnie przyszła kolej na cienkie włosy, które wypadały niemal garściami, czasami naprawdę bałam się, że wyłysieję przed osiemnastką. Jedyne co mi się podobało w moim odbiciu to moja ulubiona koszulka Fall Out Boy, a reszta do poprawy, no i pasowałoby kupić nowe buty.
            - Jeszcze nie wyszłaś? – Greg popchnął mnie lekko ku drzwiom. – I zdejmij ten sweter, ciepło przecież jest. No już, wynocha. – wziął mi bluzę, po czym wypchnął na zewnątrz. Ach ten troskliwy wujek.
            Ale rzeczywiście, było bardzo gorąco, cieszyłam się, że nie wzięłam tej bluzy. Włożyłam do uszu swoje niebieskie słuchawki i puściłam muzykę FOB. Głos Patricka był porażające, aż miałam ciarki gdy wyśpiewywał wysokie solówki. Nawet nie zdążyłam zorientować się, kiedy minęłam sklep, do którego szłam. Cofnęłam się o krok i weszłam zaraz za jakąś staruszką.
            Chodziłam pomiędzy regałami, myśląc co by tu zrobić na obiad, aż wymyśliłam spaghetti, bo szczerze... Tylko to mi najlepiej wychodziło, a nie chciałam zbytnio kombinować. Chwyciłam za makaron, który był blisko, a następnie zahaczyłam o lodówkę, gdzie wzięłam mleko na śniadanie na jutro. Wtem jakiś chłopak, szatyn, chwycił mnie za łokieć. Z jego ust wyczytałam, że był oburzony i zawołał
            -Hej! To jest ..
            Uśmiechnęłam się lekko i wzruszyłam ramionami. Nie bardzo wiedziałam co mu odpowiedzieć, ani o co mu chodziło, więc już chciałam go wyminąć, kiedy uważnie przyjrzał się mojej koszulce, od razu spojrzałam na jego i .... Przecież on miał dokładnie taki sam T-shirt jak ja! Widząc, że chce coś powiedzieć, wyjęłam jedną słuchawkę, aby lepiej go słyszeć, chociaż to było trochę trudne, gdyż w drugim uchu Patrick darł się niemiłosiernie.
            - Tak, słucham ?
            - Właśnie podebrałaś mi m.. Hej! Fajna koszulka! – brzmiał bardzo entuzjastycznie.
- Twoja też jest całkiem spoko. – wzruszyłam ramionami, żeby nie pokazać jak bardzo się ucieszyłam, że istniał ktoś jeszcze, kto również kochał FOB, gdyż większość ludzi, zwyczajnie ich nie znała. Może to głupie, ale miałam nadzieję, że się zakolegujemy, fajnie by było z kimś o nich pogadać. Greg niestety nie przepadał za tym typem muzyki.
- Lubisz Fall Out Boy? W tej dziurze naprawdę ciężko spotkać jakiegokolwiek ich fana. Pewnie jesteś tu nowa. – od razu przeszedł do konkretów, coraz bardziej go lubiłam.
- Otóż to. Dzisiaj przyjechałam. Bardzo mi miło, że pierwszą osobą którą spotykam jest fan FOB. – uśmiechnęłam się szczerze. – Byłeś na ich koncercie? – nie mogłam się pozbyć tej ciekawości.
- Jeszcze nie, ale przymierzam się. – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Okej, to ja już muszę iść. Miałam skoczyć tylko po mleko i chleb. – głupia, głupia, głupia! Nie wiem dlaczego powiedziałam, że mleko i chleb, skoro miałam w koszyku makaron i mleko, mam nadzieję że tego nie zauważył i nie uważa mnie za idiotkę. Jeśli tak, to nawet lepiej, iż mogę nie uczęszczać do tej samej szkoły co on.
Szybko skierowałam się po sos, a następnie do kasy. Wróciłam do domu po niecałych dziesięciu minutach. Przed domem obok zauważyłam jakąś dziewczynę, również blondynkę która rzuciła czymś w Davida wyzywając go od idiotów, czubków i wielu różnych przymiotników, których lepiej nie będę wymieniać. Zaskoczona zatrzymałam się i obserwowałam, jak ów dziewczyna odchodzi zamaszystym krokiem w moim kierunku.
- Dobrze ci radzę, trzymaj się z dala od tego palanta! – niemal wykrzyczała mi to prosto w twarz.
Zbyt oszołomiona by cokolwiek powiedzieć, przeniosłam pytający wzrok na Davida, który tylko westchnął głęboko i spojrzał w niebo, kręcąc przy tym głową, po czym wszedł z powrotem do domu.
Okeeej, uznam, że tego nie widziałam. Wróciłam do domu, gdzie zastałam Grega, rozwalonego przed podłączonym telewizorem.
            - No nareszcie! Ile można czekać? – dopadł do mojej siatki, gdy tylko mnie zobaczył.
            - Sam sobie mogłeś iść i nie narzekaj, bo zaraz zrobię spaghetti.
            - Oooo! Dobrze Carter, tak trzymać. Wiesz, że idziesz w poniedziałek do szkoły? Pośpieszyłem się trochę, ale pomyślałem, że chciałabyś iść wcześniej.
            - Jak ty mnie znasz. – zironizowałam trochę.
            - To, do jakiej szkoły?
            - Millenium High School. Pasuje?
            - A ja wiem, nawet nie byłam w tej szkole, to skąd mogłam wiedzieć? – wymieniliśmy uśmiechy a następnie zabrałam się za robienie obiadu.

            Po południu postanowiłam pójść na spacer, pooglądać trochę okolicę. Minęłam kilka ulic, gdzie głównie znajdowały się domy mieszkalne, czasem jakieś sklepy. Aż nareszcie dotarłam do parku.
            - No ja pierdole, chyba żartujesz?! – usłyszałam jak ktoś wrzeszczy, niemal na całą ulicę. Podążyłam spojrzeniem za posiadaczem tego głosu, którym okazał się David, pochylający się nad czarnym citroenem. Na mój widok ponownie przeklął i wsiadł do samochodu.

            No super, jeszcze prawie nikogo nie znam, a już mnie nie lubią.

Od autorki: No i jest drugi rozdział! Wstawiam go jako prezent dla was z okazji moich 17 urodzin, haha ale jestem stara, o kurde ;( Ja wiem, że na razie nic się nie dzieje, dlatego większość mnie opuściła, ale to się rozkręci jeszcze, potrzeba czasu :) Mam nadzieję, że wam nie pokręciłam niczego :D Trzymajcie się skarby ;*

4 komentarze:

  1. Jejku, jejku, jejku...w sumie to nawet się nie spodziewałam, że to właśnie Carter była dziewczyną, którą Justin spotkał w sklepie. Widać, że jak na razie akcja się rozkręca, ale zastanawiam się o co chodzi z Davidem, czy on faktycznie nie lubi Carter...coś mi tu nie pasuje, on jej przecież nie zna. Jej..już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów i tego jak rozkręci się akcja. No i jeszcze raz z okazji 17 urodzin (ja też już jestem taką staruszką :d) życzę ci duużo weny, pomysłów na opowiadania i tak dalej i tak dalej, dużo zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń:* :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie sie zaczyna. Uwielbiam twoje opowiadania wiec na pewno to tez mi przypadnie do gustu. Wszystkiego najlepszego słonko!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny <3 Nie spodziewałam się, że tą dziewczyną, którą Justin spotkał w 1 rozdziale była Carter. :)
    + Wszystkiego Najlepszego ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. z niecierpliwością czekam na kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń